INFO:


avatar Ten blog rowerowy prowadzi De5troy3r z miasteczka Lublin. Mam przejechane 168867.60 kilometrów w tym 3102.67 w terenie. Jeżdę z prędkością średnią 26.77 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.


baton rowerowy bikestats.pl

Ratuj swoją okolicę:



Było, minęło:


2021:

2020:

2019:

2018:

2017:

2016:

2015:

2014:

2013:

2012:

2011:

2010:

2009 Nie prowadziłem bloga ;/

2008:

2007:

2006: Od września

WYJDŹ NA ROWER!

MUZYKA:

WYKRES ROCZNY:

Wykres roczny blog rowerowy De5troy3r.bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA:

Dane wyjazdu:
82.64 km 0.00 km teren
03:09 h 26.23 km/h

Niedziela, 4 listopada 2007 | Komentarze 7

Pogoda typowo listopadowa. Wietrzna i zmienna, ale nawet jak jest niesprzyjająca to coś mi zawsze mówi: "Piotrek! Jedź, nie ma się nad czym zastanawiać!" Może to nie jest rozsądne, bo można się przeziębić, zachorować itp. Z drugiej zaś strony trzeba hartować swój organizm. Chyba mi się to dobrze udaje skoro ostatni raz chorowałem 5 lat temu. Właśnie mniej więcej tyle czasu jeżdżę nałogowo na długodystansowe wycieczki rowerem.

Dobra, a co do trasy to pojeździłem po północnych terenach lubelszczyzny. Trochę mam zły wyjazd w tamte rejony, bo muszę się przebijać przez całe miasto. Przy niedzieli mały ruch w mieście, większy o zgrozo za miastem.

Pokręciłem sobie drogą nr 19 na Lubartów. Na dwudziestym kilometrze złapała mnie ulewa. Schowałem się na przystanku. To i tak nic nie dało, szosa zrobiła się mokra. Wystarczyło, że przejechałem kilkaset metrów i cała woda za pomocą opon i siły odśrodkowej znalazła się na moich dresach. Nie jest to komfortowe uczucie, szczególnie jak wiatr przewiewa na wylot ;) Oczywiście nie zszedłem z trasy tylko realizowałem plan, dojechałem do Lubartowa. Gdyby nie znak informacyjny, który zwrócił moją uwagę, pojechałbym dalej na Kock, a tak skręciłem na Kozłówkę. Pomyślałem, że grzechem jest ją ominąć. Ostatni raz byłem tam może z 10 lat temu, nigdy nie byłem na rowerze. Długo tam nie przebywałem, bo zimno tak chodzić sobie. Zrobiłem kilka zdjęć i pojechałem dalej. Przez Kamionkę na Samoklęski, a z tamtąd kierowałem się znakami na Lublin. Jak zawitałem do granic miasta stwierdziłem, że 100km mi nie wyjdzie, obmyślałem plan przedłużenia, ale za parę chwil zrezygnowałem z tego. Przestraszyłem się wielkiej ciemnej chmury, która goniła mnie od północy. Nic nie mogło mnie zatrzymać tak uciekałem, no prawie nic... Pech tak chciał, że zatrzymywało mnie każde czerwone światło, ale udało się. Ulewa złapała mnie już jak otwierałem i chowałem rower do garażu ;)

Dobrze tak sobie pojeździć, dobrze widzieć innych ludzi patrzących na mnie jak na wariata, dobrze...można by tak wypisywać różne rzeczy aż do nieskończonosci.

Lubartów.



Kozłówka i kompleks pałacowy. Dzisiaj można było zwiedzać muzeum za free. Ale gdzie ja biedny miałem zostawić rower?




Kozłówka - brama prawie jak u mnie w domu ^^


Ciężkie, ciemne, ołowiane, zimne chmury z północy...narazie niosą deszcz, ale niedługo przyjdą ze śniegiem (albo i nie).



MXS: 42km/h

Pozdrawiam,
Piotrek.
Kategoria Powyżej 50km



Komentarze
De5troy3r
| 19:42 środa, 7 listopada 2007 | linkuj Znaku takiego nie zauważyłem, wprowadziłem rower jakby nigdy nic, zresztą cieć przy bramie nic się nie przyczepiał ;) Też kiedyś słyszałem o znaku zakazującym wjazd bike'iem, ale wydaje mi się, że taki znak obowiązuje przy wieździe do tego parku, a tam nie byłem.

A jeśli chodzi o parkingi dla rowerów to jest tak jak ze ścieżkami rowerowymi! Ale nie będę tego komentował, bo szkoda nerwów.

Pozdrawiam,
Piotrek.
kuczy
| 17:59 środa, 7 listopada 2007 | linkuj Jest w tej Kozłówce jakiś znak informujący, że nie wolno wchodzić z rowerem? :D
A co do tego chorowania to są tego plusy ale i minusy... Czasem chciałoby się tak trochę pochorować i posiedzieć w domu zamiast w szkole. A ostatni raz to huhu... nie pamiętam kiedy byłem chory. Ledwo jakiś katar i 36,8*C. Jak się chciałem dobić rowerem, to następnego dnia nic mi nie było. Najwidoczniej rower nie zrozumiał moich planów :(
A co do tych spojrzeń ludzi... Cudowne uczucie! Taki respekt! xDD

Lepszej pogody życzę, bo z tym ostatnio u nas słabo. Aż mi szkoda rower ruszać, bo zaraz cały brudny i mokry się zrobi (ten urok Ritchey'ów Z-Maxów). Może się znajdzie jeszcze parę przyjemniejszych dni :)
Pozdrawiam.
DARIUSZ79
| 21:26 wtorek, 6 listopada 2007 | linkuj To jesteś hardy chłopak że tyle latek nie chorowałeś:) same plusy. hhhmmm większości fotkach masz słońce na nich:). Kozłówka pałacyk bardzo okazywały
i parkingu na roweru niet w większości takich nie ma gdzie zostawić roweru. W samym Krakowie na Wawelu to nawet rowerem promo zostawić a zakaz wjazdu tam jest i jak turysta na rowerze ma czuć się w polsce traktowny.
Pozdrawiam DAriusz
Egonik
| 00:01 poniedziałek, 5 listopada 2007 | linkuj Super foty.
I muszę się zgodzić z tym, że świetnie jest śmigać na rowerze gdy patrzą na ciebie ci zwykli ludzie, którzy w życiu nie poczują jakie to jest zajebiste. Czy słońce, czy deszcz... Fajnie jest mieć pasję.
Pozdrawiam
Galen
| 20:25 niedziela, 4 listopada 2007 | linkuj Ucieczka przed deszczem potrafi zmobilizowac :]
sebol
| 19:45 niedziela, 4 listopada 2007 | linkuj no pieknie, ja to przewznie po deszczu nie znajduje motywacji na jazde, poniewaz cały mokry jestem i juz jazda nie jest przyjemna, a dzis u nas co chwile padalo i zaraz słonce i tak wkólko
QRT30
| 19:19 niedziela, 4 listopada 2007 | linkuj Ładny ten pałacyk.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!