INFO:


avatar Ten blog rowerowy prowadzi De5troy3r z miasteczka Lublin. Mam przejechane 168867.60 kilometrów w tym 3102.67 w terenie. Jeżdę z prędkością średnią 26.77 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.


baton rowerowy bikestats.pl

Ratuj swoją okolicę:



Było, minęło:


2021:

2020:

2019:

2018:

2017:

2016:

2015:

2014:

2013:

2012:

2011:

2010:

2009 Nie prowadziłem bloga ;/

2008:

2007:

2006: Od września

WYJDŹ NA ROWER!

MUZYKA:

WYKRES ROCZNY:

Wykres roczny blog rowerowy De5troy3r.bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2007

Dystans całkowity:891.79 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:33:41
Średnia prędkość:26.48 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:99.09 km i 3h 44m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
72.44 km 0.00 km teren
03:13 h 22.52 km/h

Środa, 31 października 2007 | Komentarze 10

Jak za dawnych dobrych czasów, czyli wycieczka na moim Romecie po okolicznych wioskach.

Taka zmiana sprzętu tylko i wyłącznie dzięki pogodzie. Było szaro, deszczowo. Dlatego żeby się nie schlapać po dupie, pojechałem swoim 20 kg-owym kolosem wyposażonym w solidne błotniki. Trasa bez większych kombinacji przez Bychawę, Kosarzew na Krzczonów. Setki nie ma gdyż nie było czasu, szybko się ciemno robi to po pierwsze, a po drugie musiałem się przygotować, bo po południu mieli i przyjechali do mnie goście.

Wróciłem przemoczony, bo padało prawie cały czas. Przydałyby się jakieś wycieraczki do okularów, bo kompletnie nic nie widać kiedy deszcz je zaleje.

Dzisiaj ostatni dzień października, czas na podsumowania:
Udało się:
+ zrobić bardzo dużo setek
+ jeździć w każdą pogode, nawet tą najgorszą, czyli hartowanie organizmu było
+ zrobić bardzo dużą ilość zdjęć z tras

Nie udało się:
- przejechać w miesiącu 1000km, a to przez lenistwo!
- zrobić 200km w dobę
- zrobić średniej powyżej 30km/h












Niby jechałem po asfalcie, a błota się nazbierało jakbym jechał polem ;)


MXS: 33,5km/h

Pozdrawiam,
Piotrek.
Kategoria Powyżej 50km


Dane wyjazdu:
129.93 km 0.00 km teren
04:47 h 27.16 km/h

Niedziela, 28 października 2007 | Komentarze 8

Dawno na szosie się nie pojawiłem. Dzisiaj musiałem już wyjść, bo czułem przypływ energii, którą trzeba było wykorzystać. Dzień był szary, pochmurny, ale suchy i ciepły. Wyciągnąłem rower z garażu i ognia!

Chciałem troszeczkę zmienić trasę, bo południe już w tym roku zjeździłem, że trochę staje się ono już nudne. Uderzyłem na zachodnie tereny, a dokładnym celem wycieczki był Kazimierz Dolny.

Wyruszyłem. Trochę mi zeszło zanim się przebiłem przez miasto. Gdy już byłem na Wojciechowskiej za wcześnie skręciłem w lewo i pojechałem nieplanowaną trasą przez Szerokie. "Cholera, gdzie ja jestem?" - pytanie to nasuwało mi się przez kilka km aż do momentu, w którym wyjechałem na Kozubszczyzne. Dlatego też trasa uległa lekkiej modyfikacji i pojechałem aż na Bełżyce, potem przez Wojciechów na Nałęczów. I tą trasą sobie trochę km nałożyłem, bo jak wiadomo w obie strony do Lublin >< Kazimierz powinno wyjść coś ok. 100km, no ale jak się własnego miasta nie zna! To już jest skandal. Usprawiedliwieniem może być to, że tereny te leżą na drugiej stronie miasta ;)

Do Lublina przyjechałem z ładnym bagażem kilometrów, zadowolony i z poczuciem, że zrealizowałem to co miałem zrealizować. Jeszcze dwa dni i wolne dłuższe, też coś trzeba będzie zaplanować o ile pogoda dopisze.

Kazimierz Dolny...







Góra Trzech Krzyży


Jesień.





Nałęczów:



MXS: 51km/h

Pozdrawiam,
Piotrek.

Dane wyjazdu:
102.65 km 0.00 km teren
03:50 h 26.78 km/h

Niedziela, 21 października 2007 | Komentarze 3

Niedzielna wycieczka terenami byłego województwa zamojskiego. Wybrałem tą lokalizację, bo uwielbiam te tereny, bo leżą one na południu, bo to prawie tereny Roztocza Zachodniego.

Muszę przyznać, że długo się zastanawiałem gdzie by tu wyskoczyć. Tak wczoraj, kiedy to miałem wolne od rowerowania, naszła mnie chęć odwiedzenia gminy Wysokie, co prawda miałem jechać troszeczkę inną trasą, ale ze względów asfaltowych zrezygnowałem, a piszę tu o drodze Krzczonów >< Żółkiewka. Jest tam odcinek strasznie dziurawy, a jeszcze do tego wiem, że nieźle mnie zawsze wytrzęsło na rowerze górskim, co mówić jakbym jechał rowerem szosowym. Jestem dobrej myśli widząc jak zmienia się sytuacja asfaltowa w moim województwie. Uważam, że niedługo będę mógł swobodnie się tamtędy poruszać rowerem na cieniutkich oponkach ;) Dlatego też trasa moja wiodła główną drogą na Wysokie, niestety nie odwiedziłem Żółkiewki i wspaniałego "Groszka", w którym zawsze się zaopatruję jak tam jestem.
Dalej z Wysokiego pojechałem na Starą Wieś, Bychawę i przez Piotrowice, Iżyce, Bychawkę, Prawiedniki, Mętów na Lublin.

Niedzielne kręcenie zakończyło się w lokalu wyborczym ;)

Dawna granica pomiędzy woj. lubelskim, a zamojskim.



















MXS: 47km/h

Pozdrawiam,
Piotrek.

Dane wyjazdu:
100.49 km 0.00 km teren
03:55 h 25.66 km/h

Piątek, 19 października 2007 | Komentarze 6

Nie ma to jak zrobić 100km w tak okropną pogodę. Chyba taki dystans stał się już dla mnie standardem albo może dlatego, że człowiek czuje głód rowerowy. Po całym tygodniu niejeżdżenia przychodzi weekend i szmizdu gwizdu jest stówa ;) Coraz częściej pogoda nie ma znaczenia.

Dzisiaj jakoś tak niezwyczajnie pojechałem, a to wszystko przez to, że chciałem pojeździć z chłopakami z AZS PL. Oni spod Politechniki mieli wyjechać o 11:00, a ja chciałem złapać ich gdzieś na trasie. Piszę "mieli", bo chyba nie jeździli. Nikogo nie widziałem. Zero rowerzystów, tylko jacyś na składakach. Tylko jeden wariat przemierzał trasę ^^. Wracając do układu trasy. Najpierw pojechałem nad Zalew Zemborzycki żeby sprawdzić czy oni tam już są, dalej pocisnąłem Krężnicką przez Zemborzyce i skręciłem w lewo na Prawiedniki. Rozglądam się, tam ich też nie ma, więc dalej jadę prosto przez Żabią Wolę, Tuszów na Bychawkę, by szybko skręcić na Zdrapy i Bychawę. Muszę przyznać, że przez Zdrapy pierwszy raz zdarzyło mi się pojechać. Asfalcik pierwsza klasa hyhy. Z Bychawy obrałem kierunek Krzczonów, ale tuż przed skręciłem na Gierniak przez Teklin. To był zabieg wydłużający trasę, ale też chciałem odwiedzić tamte okolice, bo dawno tam nie byłem. Jakoś zapomniałem o tamtejszych rejonach. Dalej to już od Krzczonowa I, Krzczonów, Chmiel, Piotrków i ostatecznie wylądowałem spowrotem w Prawiednikach ;) Nad Zalewem stuknęło mi 90km, więc jeszcze tylko 10km i jest stówa. Zanim wjechałem na szosy miejskie to miałem już 93km i jak się już znalazłem w domu miałem tyle ile mam wpsiane w info wycieczki.

Jestem zadowolony z dzisiejszego dnia. Co prawda rower jest cały schlapany i brudny, bo na ostatnich km złapał mnie deszcz to warto było.









To coś czarnego to moja opona rowerowa ;)











To byłyby zdjecia z trasy. Troche może za dużo. Ale niech tak już zostanie ;)

MXS: 39km/h

Pozdrawiam,
Piotrek.

Dane wyjazdu:
82.74 km 0.00 km teren
03:07 h 26.55 km/h

Wtorek, 16 października 2007 | Komentarze 2

Najpierw swoim Romecikiem 7km na uczelnie, po wykładach okazało się, że nie muszę chodzić na WF, więc wróciłem i kolejne 8km dodane. Po tych piętnastu kilometrach (powrót mam dłuższy) szybko się przebrałem, zmieniłem rower i pokręciłem sobie za miasto. Za dużo nie mogłem kilometrów nakręcić, bo szybko się robi ciemno. Ahh ta jesień, a jeszcze do tego niedługo cofniemy zegary to dzionek jeszcze bardziej zubożeje. Cóż zrobić.

Trasa licząca ogólnie 67km z groszami przejechana szosówką, wiodła drogą wylotową na Biłgoraj aż do Piotrkowa, potem na Chmiel i dalej super asflatem do Krzczonowa. Potem to już do głównej (kierunek Bychawa) i prosto do Lublina. Było całkiem przyjemnie, ciepło, tylko troszkę wietrznie. Na trasie miałem małą przygodę. Zadriftowałem na jednym ze skrzyżowań. Skręcając pośliznąłem się na rozlanym oleju i ratując się wpadłem na trawnik. Do tej pory się zastanawiam jak to się stało, że się nie wywróciłem! Doświadczenie? ;) Na moim Romeciku by do tego nie doszło hehe.

Tak oto dzisiejszym dniem zrobiłem całkiem przyzwoity dystans ;) Teraz znowu nie pojeżdżę aż do najbliższego piątku.

MXS: 45km/h

Pozdrawiam,
Piotrek.
Kategoria Powyżej 50km


Dane wyjazdu:
100.00 km 0.00 km teren
03:43 h 26.91 km/h

Niedziela, 14 października 2007 | Komentarze 8

Ha! Pierwszy raz udało mi się na takim dużym dystansie zrobić kilometraż bez "bagażu". Ale od początku. Wczoraj nie jeździłem, bo mi się nie chciało. Co się będę męczył - pomyślałem. Jednak dzień bez kolejnej setki jest dniem straconym. I tak nic wczoraj konkretnego nie zrobiłem, przesiedziałem pół dnia przed komputerem. Cały ten czas nieróbstwa przeliczyłem sobie na kilometry i wyszło ok. 200km wolnego, pełnego relaksu i rozkoszy kręcenia ;) Dlatego dzisiaj postanowiłem pojechać sobie gdzieś.

Połowę sukcesu już mam, bo motywacja jest, najgorsze to gdzie by tu pojechać :) Bez zastanowienia wybrałem trasę na Stryjno i Piaski. Podpasowała mi ta droga i to nie ze względu na widoki. O tak poprostu lubię ją ;)

Szybko się ubrałem i ognia! Zdjąłem rower ze ściany, sprawdziłem napęd...oczywiście piszczy po ostatnim wyjeździe, a nie mówię już jaki on brudny ;) "W niedzielę brudną furą? Byś się wstydził" ;) Nasmarowałem tylko łańcuch, nie będę go czyścił, szkoda czasu!

Jak zwykle na początku startuje całą swoją elektronikę, resetuje licznik jedną ręką, a drugą uruchamiam MP3 Playera, który się włączy w takim samym czasie jak licznik się zresetuje ;) Pełna automatyka. MP3 gra, licznik pokazuje wszędzie 0, można jechać! Na 7km słuchawki mi siadły od playera. 93km bez muzyki, nie lubię tak. Choć słucham bardzo cicho to lubię jak mi coś tam plumka ;) Na szczęście z rowerem nic się nie działo, ze zdrowiem też nie. Dzisiaj nawet wziąłem ze sobą aparat i zrobiłem kilka fotek, bo po co się rozpisywać nad trasą i pogodą jak wszystko oprócz wiatru i zimna widać na zdjęciach.

Droga na Krzczonów, ależ kiedyś były tu dziury!


Ciekawe ;) Szkoda, że nie mogę tego źródełka zobaczyć, szosówką tam nie wjadę!


Las Królewski - poważna nazwa ^^


Żeby nie było tak letnio.


Widoczek.


Moja fura ;)


Trzecia co do wielkości wieża w Polsce. Dzięki niej oglądam TVP, Polsat i słucham RMF FM i inne ;)


Jesienne barwy.




Zabytkowa brama do pałacu w Mełgwi.


Hmmm... xD


To byłoby na tyle jeśli chodzi o dzisiejszą wycieczkę ;)

MXS: 52km/h

Pozdrawiam,
Piotrek.

Dane wyjazdu:
100.61 km 0.00 km teren
03:46 h 26.71 km/h

Piątek, 12 października 2007 | Komentarze 5

Pomimo wszelkich przeciwności pogodowych i osobistych udało mi się zrealizować cel postawiony kilka dni temu. Dość późno się dzisiaj zdecydowałem na wyjazd, bo na początku nie chciało mi się jechać, depresyjnie się jakoś tak zrobiło na dworze plus do tego deszcz, wiatr i chłód. Motywacja przyszła około godziny 12:00, kiedy to ojciec powiedział żebym pojechał rowerkiem do sklepu z uszczelkami i kupił takowych uszczelek dziewięć sztuk. Pomyślałem od razu, że najlepiej pojechać rowerem okrężną drogą przez masteczka i wioski. Wiadomo jak się ma cel to inaczej się jedzie, tzn. chodzi mi o to, że sam rower jakby jedzie :) Kolejną motywacją było przeglądanie wpisów na bikestats i ogólna nuda jaka panowała w domu.

I tak dzięki uszczelkom zrobiłem 100km. Pojechałem pojeździć po południowo-wschodnich terenach. Zresztą południe to standard tylko wybór zawsze pada na uderzenie i odgięcie południa na wschód lub zachód. Dzisiaj takie zakrzywienie nastąpiło w Krzczonowie kiedy to skręciłem na Stryjno (na rondzie w lewo, drogowskaz Żuków). Ze Stryjna na Piaski, z Piask na Mełgiew, z Mełgwi na Lublin, a w Lublinie ulicami miasta plus zaliczyć trzeba było sklep. Muszę przyznać, że smutno wyglądają lubelskie krajobrazy, robią się puste, drzewa pozbywają się liści, jest szaro i mglisto, a na dodatek mokro. No właśnie mokro, zabrudziłem cały rower, łańcuch zaczyna piszczeć. Rower szosowy wygląda jakbym jeździł w głębokim terenie :) Dzisiaj nie miałem ochoty go wyczyścić, jutro to zrobie. Co masz zrobić dzisiaj zrób jutro ;)

Dobra koniec tej nawijki. Teraz jak siedze i piszę to co piszę, to na dowrze się rozpadało na dobre. Ale nie będę na koniec smutał. Happy end musi być jak w dobrym kiczowatym filmie amerykańskiej produkcji. Takim szczęśliwym zakończeniem są dobre prognozy pogody.

MXS: 49km/h

Pozdrawiam,
Piotrek.

Dane wyjazdu:
100.38 km 0.00 km teren
03:41 h 27.25 km/h

Niedziela, 7 października 2007 | Komentarze 7

Po jednodniowej przerwie znowu wsiadłem na rower żeby się zrelaksować, dotlenić i zmarznąć. Temperatura na dworze nie była dzisiaj wysoka, około 13*C to był max, a tak było lekko ponad 10*C, a do tego wiatr i brak Słońca. Przy takiej aurze ubranie jest najważniejsze, oczywiście założyłem dres, dwie podkoszulki, a na nie bluzę rowerową, czapkę zimową. Najgorszym momentem było start, wyszedłem na dwór i jakoś było zimno mimo, że się dobrze ubrałem. Po pierwsze zastanawiałem się czy ręce mi nie zmarzną, bo wiadomo jeszcze się używa rękawice letnie, zresztą zimowych nie mam. Dlatego też trzeba będzie się w najbliższym czasie wybrać do sklepu rowerowego po zimowe rękawice, bo ręce mi najbardziej marzną. Po kilkunastu metrach zrobionych na rowerze, stwierdziłem, że nie jest aż tak źle! Najpierw pojechałem odwiedzić Bełżyce, trasą od Zemborzyckiej koło Zalewu Zemborzyckiego i przez Krężnice Jarą, Strzeszkowice, Babin. Te pierwsze dwadzieścia parę kilometrów było po wiatr, który dmuchał z północy. Dalej od Bełżyc było już znacznie lepiej, gdyż obrałem kierunek południowo-wschodni na Bychawę oddaloną 25km od Bełżyc. Od razu cieplej się zrobiło ;) Na tej dordze spotkałem takżę grupę rowerzystów jadących w przeciwnym kierunku. Często spotykam tą ekipę na swojej trasie i nie wiem czemu, ale zawsze jadą przeciwnym pasem ruchu. Oczywiście pozdrowiliśmy się ;) Dzięki temu, że jechałem z wiatrem w Bychawie zawitałem nadzwyczajnie szybko. Dalej skręciłem na Lublin, ciężki wyjazd prędkość spadała nawet do 20km/h, ale po chwili jestem na górze i pierwsze spojrzenie na licznik. Mały kilometrzaż mi wyszedł w tamtym miejscu. Trzeba sobie wydłużyć drogę tak, aby minimum 100km osiągnąć ;) Odbiłem na drogę prowadzącą do Piask. Gdzieś w okolicach Osowy spotkałem samotnego rowerzystę na kolarce, szkoda, że nie jechał w moją stronę, we dwóch mniejsze opory powietrza, a tam bardzo dokuczał boczny wiatr. Pozdrowiliśmy się :) Gdy już dojechałem do Piotrkowa i mojej ukochanej drogi nr 835 to nadszedł czas na decyzje. Spojrzenie na licznik..."Mało, wydłużam!" ;) Szybki łyk napoju i "kręcę" kierownicą w prawo i naciskam na pedały aż do zwężenia, by skręcić na Piaski w lewo, pokonuje solidny podjazd. Słabo mi szło jakoś, prękość na podjeździe 16-17km/h. To przecież największy i najwyższy punkt w okolicach Lublina (okolice chodzi mi r=20km na Południe. Na górze zatrzymałem się by skonsumować Snikers'a, bo po Lion'ie może mi kot wskoczyć pod koła, jak to sugerował kolega Kuczy, którego pozdrawiam :) Jadę dalej, 2km przed Chmielem zaczyna kropić. Myślę: "Cholera! Nie dość, że zimno to jeszcze zmokne, zachoruje. Jak zwykle zachciało mi się robić 100km." Na szczęście chmura minęła mnie i poszła bardziej wschodem, nad Piaskami było szaro :) Udało się dojechać przez Chmiel do Czerniejowa, a potem szybciutko rzutem na taśmę wylądowałem w Mętowie. Znowu spojrzałem na licznik..."Brakuje 20km!" Nie ma problemu, skręcam w lewo na Prawiedniki i wydłużam. Gdy podjeżdżałem pod drugie wzniesienie na tej drodze, znowu spotkałem tego rowerzystę na kolarce, i znowu "Siema, siema" :) A gdy już zjeżdżałem spotkałem kolejną ekipę rowerową ;) Ależ rowerzystów jeździło w tak chłodny dzień :) Dalej to już Zemborzyce, Zalew i ulice Lublina i jak zwykle do domu prosto na obiad ;) Cel zrealizowany.

MXS: 40km/h

Pozdrawiam,
Piotrek.

Dane wyjazdu:
102.55 km 0.00 km teren
03:39 h 28.10 km/h

Piątek, 5 października 2007 | Komentarze 3

Paździenik czas zacząć! Po bardzo udanym wrześniu pora przyszła na dziesiąty miesiąc roku. Założenia na te najbliższe dni to zrobić 1000km jak co miesiąc. Po dzisiejszym zostało mi 897.45km. To nie tak dużo. Zaczęło się standardowo. Wstałem, zjadłem śniadanie, oblukałem co się dzieje za oknem i szybko zdecydowałem. Jadę! Dzień szary, ale przyjemnie temperaturka ok. 11*C jak wyjeżdżałem, a około 20*C jak wróciłem. Wszystko Ok, ale gdzie by tu pojechać? Codziennie stoję przed takim dylematem. Pierwsza odpowiedź jaka mi się nasuwa w takich chwilach to "przed siebie". Oczywiście tak, aby wyszedł konkretny dystans ;) Dzisiaj pokręciłem sobie drogą nr 835, potem skręciłem na Chmiel i dalej nowiutkim asfaltem do Krzczonowa. Potem na rondzie zakręciłem się i pojechałem na Żuków. Strasznie podmokłe tereny, już kiedyś o tym pisałem, takie depresyjne. Kręcąc dalej powitał mnie Powiat Świdnicki, a potem wieś Stryjno. Za tą miejscowością połączyłem się z drogą wojewódzką nr 837 i przez Wygnanowice i Gardzienice aż do Piask. Minąłem obwodnicę, a raczej jechałem nad nią przez Podzamcze aż to Mełgwi. Tam prędkość 33-34km/h i szybciutko do drogi Lublin <> Łęczna, w Jackowie posiliłem się Lion'em i dalej aż do dziurawych dróg oznaczających jedno, że właśnie wjechałem do Lublina! Wytrzęsło mnie ulicą Mełgiewską, że zdecydowałem się opuścić miejskie szosy i skręcając przy dworku Graffa wjechałem na ścieżkę rowerową. Tam mały wypadek, pod rozpędzony rower ok. 30km/h wpadł mi kot, lekka turbulencja i jadę dalej. "Tygrys" przeżył ;) Za parę minut znalazłem się nad Zalewem Zemborzyckim i powrót na szosy miejskie, bo bezpieczniej ;) I tak Rommera, Diamentową, Wrotkowską, Inżynierksą, Kruczkowskiego i Zemborzycką aż do domu prosto na obiad.

MXS: 44km/h

Pozdrawiam,
Piotrek.